Na przestrzeni lat prawo pracy zmieniało się to na korzyść pracownika, to na jego niekorzyść. W pierwszych latach po I Wojnie Światowej pracownikom zagwarantowano ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia chorobowe, urlopy wypoczynkowe i wiele innych praw znacznie wykraczających poza ówczesne standardy międzynarodowe. Jednak nie wszyscy przedsiębiorcy II Rzeczypospolitej przestrzegali obowiązujących przepisów co widać chociażby w raportach ówczesnych inspektorów pracy. Tym większa zasługa firm, które nie tylko przestrzegały obowiązującego prawa, ale również inwestowały w warunki pracy, znacznie przekraczające in plus ówczesne standardy.
W Warszawie z wysokiego wynagrodzenia, dobrych warunków pracy i nowoczesnej produkcji zasłynęły Zakłady Wedla. Założony w 1851 r. przez Karola Weda biznes prowadzony był przez kolejnych jego potomków i dobrze prosperował. Kiedy w 1923 roku kierownictwo po ojcu przejął Jan Wedel, dla fabryki zaczęła się faza wielkich innowacji.
Z inicjatywy Jana w 1927 r. rozpoczęto budowę nowoczesnej fabryki na warszawskiej Pradze[i]. Wiele czynności wykonywanych dotychczas ręcznie przejęły maszyny[ii]. Niemniejszym nowatorstwem Wedel wykazywał się w dziedzinie zarządzania zasobami ludzkimi. Dużo wysiłku wkładał w stworzenie atmosfery zaufania między pracodawcą a pracownikami. Po wybuchu kryzysu w 1929 r., kiedy gwałtownie zaczęło rosnąć bezrobocie, obiecał, że nie będzie zwalniać pracowników i słowa dotrzymał – wszystkim ograniczono czas pracy do 5 dni w tygodniu – ale ludzi nie zwalniano[iii]. Właściciel firmy dużą wagę przywiązywał do równego traktowania kobiet i mężczyzn. Odziedziczył fabrykę, w której nie pracowała żadna kobieta[iv], a w latach 30-tych XX wieku panie stanowiły już 70% pracowników firmy[v].
Wedel wyjątkowo cenił doświadczenie i chęć do pracy. Wprowadził do firmy zasady awansu wewnętrznego, w ramach którego na kierownicze stanowiska poszukiwał dotychczasowych pracowników firmy. Nowo zatrudnione osoby musiały przejść przez wszystkie działy produkcji, zanim zostały pełnoprawnymi członkami zespołu. Przy zatrudnieniu, Wedel kierował się zarówno kwalifikacjami zawodowymi jak i charakterem i systemem wartości danej osoby. Musiały to być osoby uczciwe i prawe[vi].
Dla tak pieczołowicie dobranego zespołu warto było starać się jeszcze bardziej. Właściciel zatrudnił zespół pielęgniarek i lekarzy, którzy czuwali nad stanem zdrowia pracowników[vii]. Ponieważ większość z nich stanowiły kobiety, zainwestował w żłobek, a później w przedszkole, ułatwiające pracownicom godzenie pracy zawodowej i troskę o dzieci. Na tle innych podobnych instytucji warszawskich żłobek Wedla zapewniał wyjątkowo dobre warunki. Jan aspirował do standardów, jakie obserwował za granicą. Dla pracowników otwarto stołówkę i świetlicę, a w wolnym czasie mogli korzystać z kina i klubu sportowego. Wkrótce zaczęły działać też chór fabryczny, orkiestra dęta i kółko teatralne. Ponadto pracownicy i ich rodziny mogli korzystać z różnych form wypoczynku organizowanych i dofinansowywanych przez przedsiębiorstwo. Zakład miał w Świdrze dom wczasowy i ogródki działkowe, a nad Jeziorem Kamionkowskim zorganizowano kąpielisko[viii].
Praca u Wedla była przez pracowników bardzo ceniona, zwłaszcza w kryzysowych latach 30-tych XX wieku. U Wedla stawki zaczynały się od prawie 40 złotych tygodniowo, podczas gdy przeciętnie polscy robotnicy zarabiali 95 złotych miesięcznie[ix]. Wedel stosował automatyczne podwyżki – po pół roku i po 5 latach pracy. Każdego roku pracownicy otrzymywali 10-procentową podwyżkę, niezależnie od podwyżek wynikających z awansu. Otrzymywali również dodatkowe wynagrodzenie i paczki ze słodyczami przed świętami. Dla wielu praca w fabryce była jedynym sposobem na zamieszkanie we własnym domu lub mieszkaniu. Pomagano w ich budowie, udzielając pożyczek, które były częściowo umarzane. Przed wybuchem wojny Wedel planował zarówno rozbudowę fabryki, jak i rozbudowę mieszkań pracowniczych. Jego plany pokrzyżował wybuch wojny[x].
Bycie cenionym pracodawcą było dla Jana Wedla elementem strategii biznesowej i, jak się później okazało, opłacalną inwestycją. Pozwalało bowiem uniknąć strat finansowych związanych z powszechnymi w innych fabrykach kradzieżami sprzętu i produktów, oszustwami czy strajkami. Zakłady przetrwały wielki kryzys finansowy. Rozwijały się nawet, kiedy inne firmy cięły zatrudnienie, porzucały swoje projekty albo upadały. Do dnia dzisiejszego portret Jana Wedla wisi w siedzibie firmy. Kolejni właściciele dołożyli starań, aby zachowała się pamięć o jednym z prekursorów społecznej odpowiedzialności biznesu.
Dobrowolski, Słodko-gorzka historia Wedla, Puls Biznesu, 23.06.2015.
[i] M. Dobrowolski, Słodko-gorzka historia Wedla, Puls Biznesu, 23.06.2015.
[ii] K. Mikołajewska-Zając, Historia Zakładów E. Wedel (1851-1945): firma rodzinna, studium przypadku, 2017, s. 9.
[iii] M. Barbasiewicz, Ludzie interesu w przedwojennej Polsce, PWN, Warszawa 2013, s. 225
[iv] M. Kozłowski, E. Wedel. Dzieje firmy, Warszawa 2004, s. 26.
[v] K. Mikołajewska- Zając, Op.Cit., s. 5.
[vi] Jan Wedel o własności i doktrynie, www.neon24.pl
[vii] M. Barbasiewicz, Op.Cit., s. 225.
[viii] K. Mikołajewska Zając, Op.Cit., s. 9.
[ix] K. Domaradzki, Gorzki los słodkiego imperium Wedla, Forbes, 23.12.2018.
[x] Ibidem.